Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Olbrychski D. ANIOY WOK GOWY.pdf
Скачиваний:
14
Добавлен:
15.03.2015
Размер:
1.66 Mб
Скачать

W książce o Actor's Studio przeczytałem – odparł – że James Dean na egzaminie zagrał drzewo na wietrze. Wydawało mi się, że ze znanych mi aktorów tylko ty możesz tę abstrakcję zagrać w sposób wzruszający. Dasz radę?

Dzięki za zaufanie – powiedziałem. – Spróbuję się skupić.

Film zaczęliśmy od tej sceny. Schubert leży w łóżku, kona na syfilis, włosy mu wypadają, cera okropna. Prosi swojego przyjaciela, żeby przypomniał mu, jak w dzieciństwie grał drzewo kołyszące się na wietrze. Musiało wyjść zupełnie nieźle, bo reżyser nie miał zastrzeżeń. Von Schober, postać historyczna, był bliskim przyjacielem Schuberta. Arystokrata, libertyn i mecenas sztuki. Wie, że nie ma na tyle talentu, żeby zostać artystą, ale ma tyle pieniędzy, żeby innemu artyście pomóc. Swój majątek, miłość i perwersje wkłada zatem w genialnego kompozytora.

Na planie doszło do konfliktu. Reżyser był tak spięty, że przed każdym ujęciem pieczołowicie ustawiał kamerę co najmniej trzy razy za długo. W ogóle się guzdrał, zastanawiał: powtórzyć dubla czy nie. Chaotyczna praca.

Wajda mawia, że film robiony zbyt długo nigdy nie będzie dobry. Lehner postępował, jakby był przeciwnego zdania. W końcu mnie to wkurzyło. Zacząłem wykorzystywać swoje gwiazdorskie prawa; schodziłem z planu po dziesięciu godzinach, każąc sobie dodatkowo płacić za następny dzień zdjęciowy itd. Nie mogłem patrzeć, jak reżyser marnuje czas na bzdury, a nie zajmuje się od początku do końca jedną sceną. W końcu poparł mnie producent i też zaczął poganiać Lehnera. Wyszło mu to na zdrowie, bo od razu zdjęcia lepiej wyglądały. Sam przyznał...

W epizodzie zagrał Wojtek Pszoniak. Tak wspaniale, że kandydował do pierwszego Felixa

– za rolę drugoplanową. Sammel też został minowany – za rolę główną – ale obaj przepadli. To naprawdę dobry film. Zwłaszcza aktorsko.

NA LODZIE

W dzieciństwie jeździłem trochę na łyżwach. Próbowałem nawet grać w hokeja. W wieku 41 lat miałem powrócić do tego sportu za sprawą zachodnioniemieckiego filmu telewizyjnego Kampf der Tiger (Walka tygrysa). Na kilka miesięcy rzuciłem palenie i picie, bo zdawałem sobie sprawę, że być może już po raz ostatni w życiu zaproponowano mi rolę wyczynowego sportowca. Chciałem połączyć swoją solidność zawodową z powrotem do kondycji, a przy okazji zaimponować Niemcom. Postawiłem sobie zadanie bardzo trudne i pozornie niewykonalne – zagrać hokeistę bez dublera!

Po trzech miesiącach intensywnego treningu w Warszawie poddałem się testom wydolnościowym. Wyniki były zadziwiające: sprawnością fizyczną i wydolnością serca dorównywałem sobie sprzed lat, gdy przymierzałem się do wyczynowego uprawiania biegów średnich. Może nie czułem się już jak szesnastoczy siedemnastolatek, lecz wyniki miałem identyczne.

Zdjęcia kręciliśmy w Czechosłowacji, w przerwach między rozgrywkami. Gdy pierwszy raz wyjechałem na lód, z korony stadionu patrzył na wszystkich hokeistów reżyser, Dieter Wedel.

Świetnego dublera znaleźliście dla Olbrychskiego. Przypomina go do złudzenia – powiedział do operatora. Kamerzysta zrobił wówczas zoom.

Popatrz. – Pokazał mnie w zbliżeniu.

Reżyser zdziwił się nielicho, a potem powiedział mi, że za takie przygotowanie zawodowe mógłby zapłacić drugie tyle, ile wynosiło moje honorarium. Nie było to mało – dostałem największą gażę w historii ZDF – 120 tysięcy marek. Zwykle za główną rolę drugi program telewizji nie płacił więcej niż 30 tysięcy. Biorąc pod uwagę, że występowałem w dwóch peł-

195

nometrażowych częściach Kampf der Tiger, mój udział uhonorowano przynajmniej dwa razy większą stawką niż było przyjęte.

Po Bokserze to drugi film, w którym musiałem zachowywać się jak prawdziwy sportowiec. W tym wypadku poruszałem się w charakterystyczny sposób, mówiłem slangiem, bywałem brutalny w zachowaniu. Po kilku tygodniach spędzonych w szatni z prawdziwymi hokeistami nauczyłem się nawet żuć gumę jak wyczynowcy.

Dubbingował mnie bardzo dobry niemiecki aktor teatralny Hans-Michael Rechberg, ojciec pierwszego syna Barbary Sukowej, wówczas dwunastoletniego Hansa. Oglądając film w telewizji, chłopiec nie spostrzegł, że nie mówię na ekranie własnym głosem, a co dziwniejsze. nie rozpoznał głosu swojego ojca. Sądził, że Daniel nauczył się tak dobrze mówić po niemiecku.

Kampf der Tiger przyniósł mi ogromną popularność w Niemczech. Film szedł w ZDF akurat wtedy, gdy przyjechałem do Hamburga na narodziny Wiktora – syna mojego i Barbary Sukowej. Zima. Zabierałem łyżwy i razem z Hansem szliśmy na ślizgawkę. Gdy wchodziłem na lodowisko, tłum nastolatków wykrzykiwał moje filmowe nazwisko: „Pit Hoefges! Pit Hoefges!” Zupełnie jak z Azją w czasach Pana Wołodyjowskiego...

Do dziś mam w domu kosztujący 3 tysiące marek kompletny strój zawodowego hokeisty, który mi podarowano po zakończeniu zdjęć. Ciągle mówię sobie, że za tydzień znowu wrócę na lód.

KALINICHTA ZNACZY „DOBRANOC”

Moja żona Zuzia uznała, że dłużej nie wytrzyma stresów i napięć, które przeżywała w naszym związku, więc postanowiła się odseparować. Chciała spróbować jak żyje się niezależnej kobiecie... Nic dziwnego, że jej decyzja wprowadziła mnie w niedobry nastrój psychiczny. Czułem się rozdarty, opuszczony i niezdolny do pracy.

W ten dołek psychiczny „wszedł” grecki reżyser i dziennikarz, Costas Zirinis. Przyjechał do Paryża z żoną i dalej mnie oboje przekonywać, żebym zagrał w – jak to określili – filmie życia.

Nie zrozumiałem. Okazało się, że Zirinis to głośna postać w Grecji. Za czasów dyktatury pułkowników był lewicującym dziennikarzem. Wiele lat spędził w więzieniu. Żona też. Wrobiono ich w udział w organizacji terrorystycznej, ale niczego nie udowodniono. Po upadku „czarnych pułkowników” Zirinis opublikował książkę – bestseller. Na przykładzie własnych losów opowiedział o mechanizmach funkcjonowania dyktatury.

Film, do którego napisał scenariusz, miał być dla niego dziełem życia.

Dlaczego zwróciłeś się do mnie?

Raz, że jesteś dobrym aktorem, a dwa, że obecność międzynarodowego artysty może pomóc filmowi w wyjściu poza Grecję.

Jak się dowiedziałem. Grek najpierw zaproponował tę rolę Glan-Marii Volontemu, znanemu aktorowi włoskiemu, ale ten odmówił, bo musiałby grać bohatera dużo młodszego od siebie. A w moim wypadku – jak powiedział reżyser – wystarczyło, żebym zapuścił brodę pozwolił przemalować ją na czarno.

Dałem się namówić także dlatego, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zamiast rozpaczać w domu i szukać pomocy u psychoanalityków, pomyślałem, że pojadę do Grecji i tam jakoś doprowadzę się do psychicznej równowagi. Kiedyś już wypróbowałem tę metodę – po rozstaniu z Marylą Rodowicz, gdy „leczyłem się” na scenie, grając j w komedii Fredry Mąż i Żona...

Grecy stworzyli mi doskonałe warunki do pracy i do kuracji psychicznej, którą sobie narzuciłem. Niczym Ilia Muromiec zaczynałem dochodzić do siebie. Słońce, wspaniała ziemia,

196

ludzie o gorących temperamentach i otwartych sercach... Tego mi było trzeba! Wydzwaniałem do Polski, by powiedzieć przyjaciołom, że wracam do formy. Ani syn, ani córka nie mogli do mnie przyjechać, bo obydwoje byli za mali... Zatelefonowałem do Zosi Kucówny, o której wiedziałem, że ma problemy z Adamem i też samotnie spędza czas w Warszawie.

– Przyjedź na tydzień do Grecji, a zobaczysz, że od razu poczujesz się lepiej!

Bardzo chciała przyjechać, ale na drodze stanęły problemy wizowe, więc dała sobie spokój... W końcu udało mi się zaprosić swoją chrześniaczkę, Karolinę Wajdównę. Pokazywałem jej okolice, jak ojciec próbowałem łagodzić jej młodzieńcze problemy. Myślę, że dobrze się czuła.

Szczególnie zaprzyjaźniłem się z producentką filmu, psychologiem z wykształcenia, poza tym bardzo znaną w Grecji piosenkarką i poetką. Cholera, pamiętam tylko imię – Melina...

Męczyłem ją trwającymi do świtu rozmowami telefonicznymi, które miały dla mnie również znaczenie psychoterapeutyczne. Do dziś nie wiem, jak ona to znosiła... Gadaliśmy całymi godzinami po francusku, zwierzaliśmy się sobie, a kiedy była już tak zmęczona, że nie mogła mnie słuchać, mówiła kalinichta, czyli dobranoc. Potem napisała piękną piosenkę właśnie pt. „Kalinichta”, którą mi zadedykowała. Utwór ten przez jakiś czas był przebojem w Grecji.

Podczas realizacji Teleftaio Stichima reżyser popełnił wszystkie błędy typowe dla debiutantów. Za dużo dialogów, za dużo wątków, za dużo niezrozumiałych zwrotów akcji... Zirinis chciał zbyt wiele opowiedzieć, wyrzucić z siebie wszystko, co w nim nabrzmiewało przez lata dyktatury. Powstał film przegadany, strawny może w telewizji. Może nie warto go oglądać, ale jak zapomnieć te miesiące..

RUNDA Z TERRORYSTĄ

Jerzy Kulej, z którym na planie Małżeństwa z rozsądku poznał mnie Boguś Łazuka, powiedział kiedyś:

– Nie ma bokserów odpornych na ciosy – są tylko źle trafieni.

Przypomniałem sobie o tym w samolocie lecącym do Aten. Wkrótce po starcie wstał jakiś mężczyzna i zaczął grozić pasażerom. Terrorysta?! Nie wiem, co mówił, ale nie brzmiało to przyjaźnie. Terrorysta!

Uderzyć? Nie było gdzie odskoczyć... Ciosy musiały być precyzyjne. Szaleniec... Pewnie nie reaguje na ból... Zdecydowałem się bić jak Jurek Kulej: góra-dół, góra-dół, góra-dół... Aż do nokautu!

Upadł. Dla pewności przycisnąłem go do podłogi.

– Pomóżcie! Pomóżcie! – usłyszałem głos Szymona Szurmieja, który starał mi się pomóc. Już w Polsce Szurmiej chodził po mieście i z bohaterską miną wspominał niby pan Zagło-

ba, jak to we dwóch z Panem Michałem usiekli Bohuna.

– Obezwładniliśmy terrorystę...

Dopytywano się potem, czy zrobiłem to dla efektu... Nawet nie miałem czasu pomyśleć, jaki skutek odniosą ciosy. Zdecydował odruch. Gdy ktoś rzuca we mnie kamieniem – instynktownie uchylam głowę...

Myli się ten, kto sądzi, że kierowała mną wrodzona brawura. Gdzie tam! Byłem spokojny i rozluźniony... Przydały się wieloletnie treningi!

197

WSPANIAŁA LEKKOŚĆ GRANIA

W Mlada Boleslav pod Pragą robiłem zdjęcia do Kampf der Tiger (Walka tygrysa), gdy dostałem wiadomość z agencji, że Philip Kaufman chce mnie zaangażować do ekranizacji „Nieznośnej lekkości bytu” Milana Kundery. Przyjechali do Pragi we trójkę: Kaufman, Sven Nykvist i producent Saul Zaentz. Zdjęć na pewno nie pozwolono im zrealizować, ale chyba robili podchody, żeby skręcić przynajmniej plenery. Przyszli do mnie do hotelu. Rozmawialiśmy o głównej roli męskiej. Podobno Kundera życzył sobie, żeby bohatera zagrał Słowianin...

Z początku nawet przestraszyłem się tej ogromnej pracy lingwistycznej, która mnie czekała. Musiałbym mówić po angielsku naprawdę bardzo dobrze, bo Amerykanie nie znoszą, gdy z ekranu ktoś do nich gada z wyraźnym obcym akcentem.

Porozmawialiśmy trochę o książce Kundery, którą czytałem po francusku, trochę o samym filmie, ale do żadnych konkretnych wniosków Kaufman nie doszedł. Umówiliśmy się na telefon.

Produkcja naciskała, żeby parę głównych bohaterów zagrali młodzi aktorzy, bo da to bardziej wzruszający efekt. Znalazła już nawet taką dwójkę: Juliettę Binoche i Daniela Day Lewisa.

Nie powiem, żebym wiadomość o tym przyjął z ulgą, ale nie miałem wielkiego żalu właśnie z powodu nauki języka. Reżyser zadzwonił do mnie, Proponując dobrze napisaną, choć niedużą rolę oficera czeskiej służby bezpieczeństwa. Miałem właściwie tylko jeden długi monolog, pokrętny i obrzydliwy, ale świetny do grania. Dobrze wypadł na ekranie.

Powstał bardzo piękny film. Kundera chciał, by główną rolę grał starszy aktor, gdyż tylko wtedy postępowanie bohatera będzie racjonalne i wiarygodne. Bo przecież powieściowy i filmowy lekarz najpierw pieprzy się na lewo i prawo, a potem nagle postanawia być wierny jednej jedynej kobiecie. W wypadku czterdziestolatka wygląda to na zmianę filozofii życia pod wpływem miłości; w wypadku młodego – to wyłącznie osiągnięcie emocjonalnej dojrzałości.

TAJEMNICE NIE TYLKO SAHARY

Najważniejszą casting-girl w Europie jest sędziwa Margot Capellier, której zwłaszcza Amerykanie zlecają wyszukiwanie europejskich aktorów. Zupełnie niesamowita baba, jak nikt znająca się na swojej robocie, a przy tym miła i czarująca.

Casting – u nas właściwie zawód nie znany – polega na znajdowaniu aktorów do określonych ról. W Polsce jest niewielu aktorów – praktycznie każdy, kto w Toruniu czy Częstochowie błyśnie w przedstawieniu teatralnym, musi zostać dostrzeżony przez reżyserów filmowych. Na Zachodzie natomiast trudno rozeznać się w tłumie nieznanych i przeważnie bezrobotnych aktorów. Powstała zatem olbrzymia machina, ułatwiająca poszukiwania. Albumy ze zdjęciami, agencje, katalogi wideo i właśnie instytucje casting-girl (bo przeważnie zajmują się tym kobiety). Do znanych castings reżyserzy i producenci mają ogromne zaufanie. Bywa, że one, a nie bezpośredni realizatorzy, decydują o obsadzie nawet głównych ról.

I właśnie Margot Capellier „wycastowała” mnie do serialu Tajemnice Sahary, który pokazywała przed paru laty nasza telewizja. Grało mi się lekko i w komfortowych warunkach, najpierw w Maroku, a potem w halach Cinnecita. No, i w jakim towarzystwie! Andie McDowell, Jean-Pierre Cassel, Ben Kingsley i Michael York...

Film nie był wprawdzie tak widowiskowy jak Poszukiwacze zaginionej Arki, ale myślę, że oglądało się go z przyjemnością, nawet jeśli wymagało to częstego przymrużania oka.

198

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]