Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Olbrychski D. ANIOY WOK GOWY.pdf
Скачиваний:
14
Добавлен:
15.03.2015
Размер:
1.66 Mб
Скачать

Nie wierzę własnym uszom... Stamm uchodził za człowieka bardzo niedostępnego. Zwracano się do niego z szacunkiem: „panie trenerze” albo „panie szefie”. Tylko kilku przedwojennych bokserów było z nim po imieniu. Czyżbym teraz ja?!

– ...a ty mi – panie Felu!

Drogosz o mało nie spadł ze stołka. Znał trenera od wielu lat i nawet nie marzył o podobnym wyróżnieniu.

Niektóre wątki Boksera scenarzyści – Bohdan Tomaszewski i Jerzy Suszko – trochę podkolorowali, co niekoniecznie wyszło na dobre. Film staje się naprawdę interesujący w chwili, gdy akcja zaczyna być prawie dokumentalna. Atmosfera wyjazdu na olimpiadę, rosnące napięcie przed walką, sceny w szatni, spięcie z dziennikarzem tuż przed walką, no i sama walka.

Nie oglądałem wszystkich filmów Julka Dziedziny, ale Bokser jest chyba najbardziej udany. W czasie premierowej projekcji raz po raz odzywały się brawa.

STANISŁAW DYGAT napisał recenzję z Boksera zatytułowaną „Pojawił się ktoś ważny”: Pojawił się ktoś w naszej sztuce bardzo ważny. Pojawił się chłopak obdarzony absolutnym słuchem filmowym. Nie umiem napisać o nim tak, jak bym chciał, bo nie znalazłem jeszcze właściwych słów dla wzruszeń, których mi dostarcza.

PROFESOR ZANUSSI

Krzysztofa Zanussiego znałem już jako dwunastolatek. Studiował razem z moim bratem. Kiedyś przyszedł do studia Konica i powiedział, że jest reżyserem. Właśnie robi swoją pracę dyplomową i chciałby mnie wypróbować do Buszującego w zbożu. Spotkaliśmy się jeszcze parę razy, ale ostatecznie bohatera Salingera zagrał Stefan Friedman.

KRZYSZTOF ZANUSSI: Przed przystąpieniem do pracy nad dyplomem złożył mi wizytę ojciec Daniela, człowiek cichy i nieśmiały. Zarekomendował swojego syna – uczestnika kółka teatralnego, prowadzonego przez pana Konica.

Byłem od niego sześć lat starszy. Daniel wydawał mi się niewypierzony, wprost tryskał niedojrzałością. Chyba pomyliłem się, obsadzając w Buszującym... Friedmana, bo Olbrychski mógłby nieźle zagrać tę swoją niedojrzałość.

Potem Krzysztof zaprosił mnie do Zaliczenia, krótkiego filmu, który jednak bardzo zapadł mi w pamięci. Zanussi wygląda na perfekcjonistę – i taki jest w rzeczywistości. Zawsze świetnie przygotowuje się do pracy na planie. Tego samego wymaga od innych.

Przed zdjęciami przyjeżdżał swoim trabantem pod kamienicę przy Piekarskiej, gdzie wówczas mieszkałem razem z Moniką Dzienisiewicz. Do samochodu wsiadałem z papierosem w zębach.

Alain Delon nigdy by sobie nie pozwolił na zapalenie papierosa o tak wczesnej porze. – Krzyś patrzył na mnie z obrzydzeniem.

Speszony natychmiast gasiłem papierosa.

W Zaliczeniu miałem rozwiązać dość skomplikowane zadanie na tablicy. Zanussi krok po kroku wytłumaczył mi, o co chodzi.

Słuchaj, Krzysiu – powiedziałem – nie wyjaśniaj mi tak szczegółowo wszystkiego. Lepiej zadaj mi dwa, trzy podobne równania do domu. Spróbuję sobie z nimi poradzić.

Siedziałem nad tymi „słupkami” cały wieczór, przypomniałem sobie szkoły, jak należy je rozwiązywać, i na plan przyszedłem przygotowany.

Ot, po prostu dobry uczeń, któremu profesor Bardini zadaje problem do rozwiązania. Klaps. Znając metodę, zacząłem pisać na tablicy wzory, coś tam dodawać, odejmować, różniczkować... Ale to konkretne zadanie widziałem po raz pierwszy.

60

Myślę, że tak należało wtedy zrobić, żeby scena była jak najbardziej autentyczna. Podobnie przygotowują się do swoich ról Amerykanie.

Tę rolę uważam za jedną z najlepiej zagranych przeze mnie ról współczesnych. I sam film bardzo wysoko sobie cenię.

KRZYSZTOF ZANUSSI: Daniel grał to wszystko, co tak lubi grać. Czarującego szaławiłę, oszusta, ale ze swoim honorem. Ta rola to taki ślad polskiego szlagona, którego Olbrychski ucieleśnia.

PEREŁKA

Na planie Hrabiny Cosel żałowałem, że moja rola Karola XII nie jest obszerniej napisana, ale teraz wiem, że było jej akurat tyle, ile trzeba. Dziś uważam ją za jedną z moich ulubionych ról epizodycznych. Antczak w tym okruchu dramaturgicznym dał mi możliwość rozkosznego bawienia się detalem. Takim klejnocikiem propozycji aktorskiej wydaje się scena z Dmochowskim – wchodzę do jaskini lwa, spokojnie daję się wiązać, wiedząc, że mój wróg jest silniejszy tylko fizycznie...

Jerzy Antczak to jeden z najlepszych reżyserów, jakich spotkałem nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jeśli chodzi o wiedzę filmową i pracę z aktorem, Antczak jest reżyserem par excellence zawodowym – typu hollywoodzkiego. Do tego czarujący... Sam był aktorem, więc kocha ten zawód i ludzi, którzy go wykonują. Wspaniale potrafi poprowadzić aktora nawet w najmniejszym detalu. Żałuję, że nie pracowałem z nim np. w doskonałych przedstawieniach telewizyjnych.

ZA CO KOCHAMY KAZIMIERZA KUTZA?

Znałem tylko dwie osoby, które potrafią kląć i nie było to wulgarne. Wśród kobiet prym wiodła Kalina Jędrusik, która tak klęła, że nawet ksiądz się nie gorszył.

Wśród mężczyzn w tej dyscyplinie niepodzielnie króluje Kazio Kutz, choć nie tylko za przekleństwa go cenimy. Tak jak w tym dowcipie: „Panie profesorze, czy to prawda, że Czajkowski był pederastą? – Nie tylko za to go cenimy – odpowiada poprawiając fular profesor”.

Kutz jest poetą we wszystkim, czego dotknie. Poetą filmu, poetą przekleństw, poetą życia... Poczucie humoru, swoiste spojrzenie na świat, wspaniałe reżyserowanie kobiet na planie. Nie zawsze to się dostrzega, ale zaręczam, że tylko Kazio potrafi wyciągnąć z aktorki wszystkie jej umiejętności. Czasem wydaje mi się, iż nawet beztalencia są w filmach Kutza wielkimi gwiazdami.

Kazio zaproponował mi rolę w Skoku prawie w tym samym czasie, kiedy miałem zagrać Jesienina u boku Vanessy Redgrave. Kiedy dowiedzieliśmy się, że przegrałem tę rolę, Kutzowi spadł kamień z serca.

Zebrała się zupełnie wyjątkowa ekipa. Przede wszystkim Misio Opania, którego już podziwiałem jako student pierwszego roku, kiedy robił dyplom. Za rolę w Skoku dostał nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego – jako drugi. Rok wcześniej jury uznało, że pierwszym w historii laureatem nagrody Zbyszka powinienem zostać ja. Misio, mimo że parę lat ode mnie starszy, bardzo długo wyglądał młodo, wręcz chłopięco. Niedużego wzrostu, za to talentu zupełnie niewiarygodnego... Opania, jak przychodzi co do czego, to na ulicy występuje jako chłop co najmniej dwuipółmetrowy. Fenomenalnie umie się bić i lubi się bić. Wielokrotnie wciągał mnie w takie sytuacje, że naprawdę cudem zdołaliśmy ukończyć ten film bez ran ciętych i wybitych zębów.

61

Kroku dotrzymywała nam Małgosia Braunek, wówczas dziewucha na schwał: blondyna, przy kości, cycata, dupiasta, silna pływaczka, bo kiedyś faktycznie wyczynowo uprawiała pływanie. Na planie nazywaliśmy ją „Młynarką”. W Skoku zagrała swoją najlepszą rolę, choć nie tak znaną jak inne. Nie jest to tylko moje zdanie...

Bawiliśmy się w czasie realizacji wspaniale. Wyskoki z OpaniĄ, flirty z Małgosią, frapujące rozmowy z Kutzem, wódeczka ze wszystkimi... Dobrego samopoczucia nie zepsuł mi nawet przyjazd mojej żony, Moniki. Kręciliśmy właśnie w PGR Manieczki, gdy na planie zjawiła się Monika. Prawie natychmiast kłótnia! Postanowiłem więc nie spędzać reszty wieczoru w sypialni na wypominaniu sobie wzajemnych, prawdziwych bądź urojonych win, lecz pójść do apartamentu Kazia. Kutz i Opania, w towarzystwie jakichś statystek, popijali wódeczkę, opowiadając sobie nadzwyczaj ciekawe historyjki. Żwawo do nich dołączyłem. Nie minęło pół godziny, gdy weszła moja żona, podeszła do mnie i publicznie dała mi w pysk. Znając mnie, czym prędzej odwróciła się na pięcie. Starała się iść demonstracyjnie, z godnością, ale jednocześnie na tyle szybko, żeby umknąć przed rowerem, którym w nią rzuciłem.

Kazio zdążył tylko krzyknąć:

– Jezus!

Rower (bo był to jego rower) już frunął, ale trafił w zamykające się za Moniką drzwi. Rozleciał się w drobny mak.

„NIĆ BABIEGO LATA”

Wajda przygotowywał się do Polowania na muchy. Umówił się na spotkanie z Małgosią, ale wrócił z niego nie bardzo zadowolony. Małgosia musiała bardzo się spiąć, bo nie mogli chyba się porozumieć.

Kilka dni później byłem świadkiem rozmowy Andrzeja z Kutzem, który właśnie skończył pracę nad Skokiem. Film został bardzo dobrze przyjęty, okazał się sukcesem – również dla Braunkowej.

Jak tę Braunek właściwie gryźć – pyta Wajda – skoro ona tak dobrze i ładnie grała u ciebie, a ja jakoś nie mogę się do niej przekonać... Taka chłodna, powściągliwa... Jak się do niej dobrać?

Kazio zamyślił się na chwilę i mówi:

Andrzejku kochany, to jest motylek. Co ja mówię, motylek... To jest właściwie niteczka babiego lata, ta Margaret Braunek. Należy ją otoczyć ciepłym zefirkiem. Patrzeć, na rękach nosić, dmuchać i chuchać delikatnie, żeby ona mogła kołysać się w zachodzącym jesiennym słoneczku. I z tego wynikną najpiękniejsze rzeczy, wierz mi...

I po tym poemacie Kutz dodaje:

A nie jest źle przed ujęciem dać jej setę!

Nie znaczy to. Boże broń, że Małgosia nadużywała alkoholu. Piła o tyle, o ile, jak każdy młody człowiek. A potem chyba nawet wcale, z wyjątkiem tego jednego momentu w czasie podróży do Moskwy.

62

APETYT NA KOBIETY

W Drohiczynie otaczały mnie kobiety dobre, mądre, pracowite, o silnej indywidualności...

I spokojni mężczyźni, którym ta dominacja odpowiadała. Być może ów układ sił płci spaczył nieco moje późniejsze stosunki z kobietami. Miał na nie wpływ także związek rodziców, za moich czasów nieudany, pełen matczynych łez, bezradności i nieszczęścia. Postanowiłem zachowywać się inaczej niż mój ojciec: być partnerem kobiety, odpowiadać za nią nie tylko materialnie, wspierać wszystkie jej działania. A że nie zawsze mi się to udawało? No cóż, pewnie odezwały się geny ojca, jego apodyktyczność i silne poczucie niezależności. Nie bez winy były też moje życiowe partnerki, chociaż skłamałbym, gdybym powiedział, że to one wpływały na moje osobiste niepowodzenia.

Wychowywanie się w tych cudownych, prawie wiejskich warunkach, decydowało o najwcześniejszych doświadczeniach erotycznych. Wokół mnie kopulowały zwierzęta, a dzieci bawiły się w lesie, na łąkach, w porzeczkach... Pierwsze kontakty fizyczne z rówieśniczkami były bardzo naturalne i z pewnością wcześniejsze niż te, które przeżywały dzieci miejskie, odwożone do szkoły tramwajami, wychowywane w przytulnych, ale zamkniętych mieszkaniach. My, dzieci z Drohiczyna, szliśmy do pierwszej spowiedzi z grzechem nieczystości. Nawet ci moi rówieśnicy, którzy obarczeni byli kompleksami, mieli już za sobą odważne zabawy w doktora.

Pamiętam tę moją spowiedź bardzo wyraźnie... Nasi wiejscy „księżykowie”, przecież nie filozofowie życia teologicznego ani erotycznego, bez mrugnięcia okiem dawali nam rozgrzeszenie, byśmy jak niewinne aniołki Poszli do pierwszej komunii.

Umiłowanie czystości istniało przez wiele lat – przynajmniej we mnie. Mądre, ciepłe kobiety, które opiekowały się mną w dzieciństwie, powodowały idealizację kobiety w ogóle. Kochałem się w dziewczynkach idealistycznie, poetycko, w sposób niemal święty. Tak jak romantycy literaccy... kochali oni kobiety, których nie ośmielali się, nie mogli, ba – nie chcieli nawet dotknąć. Ale do łóżka chodzili z zupełnie innymi kobietami.

Moją pierwszą miłością była pani Ala, przedszkolanka, nasza wychowawczyni. Jako czteroletni brzdąc garnąłem się do ciepła jej ciała. Podczas zabaw bez przerwy kombinowałem, jak by tu nie tańczyć trojaka czy hopaka z koleżankami. Doprowadzałem do tego, że w końcu zostawałem bez pary i musiała mnie przygarnąć pani Ala. Dosłownie szukałem schronienia w jej łonie; było to najpiękniejsze i erotycznie najsilniejsze przeżycie z mojego dzieciństwa. Podobne uczucie towarzyszyło mi potem przez całe życie..

CZARNA AISSATA

Nazywała się Aissata Cissé. Przyjechała do Warszawy z Bamako, stolicy Mali, żeby w polskiej telewizji uczyć się „spikerki”. Nasz kraj utrzymywał wówczas ożywione kontakty z krajami Trzeciego Świata, a dla Aissaty studia w Polsce były prawdopodobnie tańsze niż w Londynie czy Paryżu.

Była idealnie czarna – jak czarna bywa urodzajna ziemia. Wspaniała Murzynka: soczyste usta, duży biust, błyszczące oczy. Ze zdumieniem stwierdziłem później, że Murzynki mają nie tylko jaśniejsze dłonie i podeszwy stóp, ale także pod biustem są białe. Było to moje ostatnie największe odkrycie tajemnic kobiecego ciała...

Uczyłem się wówczas w liceum „Batorego” i chodziłem do telewizyjnego studia Andrzeja Konica. Andrzej robił program poświęcony poezji Czarnego Lądu. Wśród wykonawców była młodzież ze studia i czworo studentów z Afryki. Murzyni tańczyli, pohukiwali, przechadzali

63

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]