Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:

Berg Mary - Dziennik z getta warszawskiego

.pdf
Скачиваний:
74
Добавлен:
15.03.2015
Размер:
952.95 Кб
Скачать

Pod ścianami domów siedziały ludzkie postacie jak zwalon e toboły szmat. W jednym miejscu potknęłam się o ludzkie ciało, w ciemności nie zauważyłam, że idę po zwłokach. To było półnagie ciało okryte tylko kawałkami gazety trzepo czącej na wietrze, który starał si ę wyrwać te strzępy spod kamieni, jakimi je przyciśnięto. Długie, mlecznobiałe nogi były zimne i sztywne.

Po powrocie z tej upiornej przechadzki zastałam już matkę, która z kolei wróciła od wujka Percy'ego. Dziś lekarz dał mu ostatnie, decydujące zastrzyki; jeśli nie pomogą, będzie zgubiony. Rutka czuje się dużo lepiej, ale wciąż nie pozwala nikomu się zbliżyć prócz mojej siostry, Anny, która nie odst ępuje jej ani na minutę.

29 października 1941

> Dziś byłam z Romkiem na premierze w Teatrze Fe-mina. Była to komedia muzyczna o obecnym życiu w getcie zatytułowana: „Miło ść szuka mieszkania". Pokazano młode małżeństwo poszukujące miejsca do życia. Po długich poszukiwaniach i podró żach w „kohnhellerach" udało im się znaleźć maleńki pokój w domu przedsi ębiorczej gospodyni, która podzieliła duży pokój na pół, żeby móc go wynaj ąć dwóm parom mał żeńskim. Udaje jej się znaleźć drugie małżeństwo jako lokatorów i zabawa zaczyna si ę.

Okazuje się, że obie pary są źle dobrane, w efekcie zawiązują się dwa nielegalne romanse, najpierw w tajem-

117

nicy, ale wkrótce ze wzgl ędu na przepełnienie mieszkania wszystko się wydaje. Mężowie zamieniają się pokojami i przez chwilę wszyscy są szczęśliwi, ale pó źniej mę-.zowie zaczynają się kłóci ć z byłymi żonami.

W nocy, gdy obaj mężczyźni wracają do domu wyczerpani poszukiwaniem pracy, zastają żony flirtujące z przewodniczącym komitetu domowego, który śpiewa zabawną pioseneczkę o rozmaitych opłatach, jakie musi pobrać dla Gminy.

Koniec obu romansów jest smutny: cała czwórka młody ch ludzi zostaje wyrzucona z mieszkania za niepłacenie czynszu. Sztuka kończy się sceną zbiorową w tramwaju, podczas której podró żni opowiadają dowcipne historie o życiu w getcie, a szczególnie o ró żnych komitetach i komisjach, których liczba stale ro śnie.

Publiczność śmiała się z całego serca i spędziła kilka przyjemnych godzin w komfortowym teatrze zupełnie zapominając o czyhających na zewnątrz niebezpieczeństwach. Autorem sztuki jest Jurandot, a w rolach głównych wyst ępują: Stefania Grodzieńska, Aleksander Minowicz, Rigelski, Noemi i Wentland. Dekoracje malował Liebermann.

W teatrze spotkałam wielu znajomych, a wśród nich Ol ę Szmulewicz, moją szkolną koleżankę, której nie widziałam od roku. Była z policjantem, Maxem Bekerma-nem. Jego ojciec, który zmarł na tyfus dwa miesi ące temu, zajmował wysokie stanowisko w żydowskiej policji getta. Podczas I wojny światowej był jednym z założycieli polskich Legionów i bliskim przyjacielem Józefa Piłsudskiego. Pogrzeb k omendanta policji Bekermana był celebrowany bardzo uroczyście. Wszyscy urzędnicy Gminy, cała policja żydowska i tysiące cywilów towarzyszyły mu w drodze na miejsce ostatni ego spoczynku.

Spotkałam też Edzię z jej przyjacielem Zeligiem Sil118

bermanem, który był jednym z najwi ększych szmugle-rów na Siennej, zanim oddzielono t ę ulicę od getta. Zrobił na tym fortunę i chce się ożenić z Edzią, ale jej rodzice są przeciwni temu związkowi, bcn ona jest od niego dużo młodsza: Edzia ma dopiero siedemnaście, a Zelig już trzydzieści lat. Jednak ta ró żnica wieku nie przeszkadza im się kochać.

Wiele jest w getcie takich par: całkiem młode dziewczyny i starsi panowie. Rzadko spotyka się ludzi samotnych. Mężczyźni i kobiety są do siebie bardziej przywiązani niż w normalnych czasach, jakby spragnieni obrony i czułości. Posiadanie bliskiego przyjaciela pomaga

przezwyciężyć własną słabość. Nikt nie chce być sam. A jednak moralność w getcie jest równie silna jak w czasach przedwojennych.

Liczba małżeństw spadła ostatnio w porównaniu z okresem pierwszy ch miesięcy wojny. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest brak mieszka ń — stanowi to powa żny problem w getcie. Stworzono specjalne biuro, by zaradzić tej sytuacji, ale nie może ono prawie nic zrobić. Zadaniem biura jest znajdowanie odpowiednich sublokatorów dla wła ścicieli wolnych pokoi i zapewnianie młodym małżeństwom jakiegoś stopnia intymności. Ale dziś wszyscy mają nerwy zszarpane i sublokatorzy na ogół nie żyją w zgodzie z gospodarzami. Bardzo często nie są w stanie płacić czynszu, a gospodarze nie mają z czego żyć. Ponadto Gmina zbiera ró żne opłaty. Niewiele osób teraz zarabia na życie wykonując normalną pracę. Prawdziwe pieniądze można zarobić tylko na nieuczciwych interesach, ale niewiele osó b angażuje się w nie; większość Żydów woli głodowa ć niż dać się wykorzystywać jako narzędzie w rękach nazistów.

Ale czasem ludzie są zmuszeni do grania tej roli. Jeśli daną osobę złapią na popełnianiu jakiegoś niniejszego wy-

119

kroczenia, jak na przykład noszenie opaski w sposób odbiegający od przepisanego — zostaje aresztowana i torturowana. Często tacy ludzie pragną popełnić samobójstwo, ale nie jest im łatwo to zrobić. Niemcy znajdują ofiary wśród torturowanych, w których załamał si ę duch i ciało, i stawiają je w obliczu wyboru życia lub śmierci. Tacy ludzie tracą całą siłę oporu.

Zgadzają się na wszystko i w ten sposób zostaj ą narzędziami w ręku gestapo. Ich główn ą funkcją jest dostarczanie informacji. Hitlerowcy chcą wiedzieć, kto ma biżuterię albo walutę. Informator nigdy nie może się już uwolnić z ich szponów. Musi „wykaza ć się" czymś, aby zapłacić za łaskę życia i jedzenia. A naziści nadal go straszą ponownymi torturami.

Jest trochę takich agentów gestapo w getcie, ale nie s ą oni naprawdę niebezpieczni, bo wszyscy są w jakimś stopniu znani i, jeśli tylko mogą, ostrzegają zamożniejsze ofiary gestapo przed planowanymi rewizjami. Jest jednak kilka osób , czarnych charakterów, które s ą rzeczywiście niebezpieczne, bo traktują swoją służbę dla gestapo poważnie, tak jak poważnie zwykli popełniać przestępstwa kryminalne.

Nawet takie smutne okoliczności dają powód do ró żnych plotek i dowcipów i słu żą jako tworzywo dla piosenek i skeczów, jakie przedstaw ia się w kawiarniach

i teatrach.

Codziennie w „Cafe Art" na ulicy Leszno mo żna usłyszeć piosenki i satyry na policję, służbę sanitarną, riksze, a nawet gestapo — w zakamuflowany sposób. Sama epidemia tyfusu też jest tematem do żartów. Jest to śmiech przez łzy, ale jednak śmiech. To nasza jedyna broń w getcie — nasi ludzie śmieją się ze śmierci i hitlerowskich dekretów. Humor jest jedyn ą

rzeczą, jakiej naziści nie mogą zrozumieć.

?

120

 

Programy satyryczne przynoszą ogromne

sukcesy. Zwykle byłam oburzona na żarty,

które za temat miały najtragiczniejsze wydarzenia w życiu getta, ale stopniowo zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma innego lekarstwa na nasze troski. Zrobiono marionetki wyobrażające przywódców naszej gminy i przewodnicz ących ró żnych instytucji dobroczynnych. Jednym z najbogatszych źródeł nowego humoru s ą rozmowy, jakie się słyszy

w „kohn-hellerach".

Jeśli chodzi o właścicieli tych tramwajów, to wszyscy mówi ą o dziecku, które pani Kohn urodziła tydzie ń temu. Pan Kohn poinformował ludność o tym wydarzeniu za pomocą gigantycznych plakatów rozwieszonych nie tylkc w tramwajach, ale równie ż na głównych ulicach. Plakaty

te zawiadamiały, że rytuał obrzezania zostanie dopełnio ny w dużej sali, że zostanie wydane skromne przyjęci

i kolacja dla szanownych gości i że okazja ta będzie wy korzystana do urządzenia zbiórki na pomoc społeczn ą.

Czytałam to ogłoszenie z uczuciem zdegustowania i w działam, jak wiele osób spluwało z niesmakiem czytaj; nietaktowną deklarację urządzenia wystawnego przyjęć w pozornie charytatywnym celu, podczas gdy wokół p

nuje głód.

Krążą fantastyczne opowieści o luksusowym życiu, ; kie prowadzą państwo Kohnowie i Hellerowie. Codzk nie wydają przyjęcia, podczas gdy przed ich drzwia ludzie umierają z głodu. Ci dwaj gentlemani mają inne źródła dochodów, prócz swoichtramwajów. Odg wają ważne role w tak zwanym Transferstelle. Insty cja ta, wspierana przez Niemców, zajmuje si ę wymi ró żnych wyrobów handlowych mi ędzy gettem i „ai ską" częścią Warszawy. Wszystko, co legalnie przyfr do getta, jest kontrolowane przez to biuro, przynosi ną prowizję od każdej transakcji. Kohn i Heller r

121

wielkie wpływy w Transferstelle i są często przekupywani przez handlowców po obu stronach muru. W ten sposób odgrywaj ą rolę pośredników mi ędzy Niemcami a właścicielami transportów żywności i towarów przemysłowych, jakie dostarczane s ą z getta i do getta. Głodująca ludność getta musi płacić wyższe ceny za chleb i ziemniaki, aby wypełnić kieszenie panów Kohna i Hellera.

15 listopada 1941

Dwie nowe klasy dla młodszych studentów otworzono w naszej szkole. Obecnie mamy mniejszą siedzibę niż na Siennej. Często nie słyszymy profesorów z powodu hałasu w sąsiednich pokojach, które oddzielone s ą od naszego tylko cieniutkim przepierzeniem. Ze stu uczniów naszego kursu zostało około dwudziestu pi ęciu. Wielu nie może płacić czesnego, a bardzo wielu zmarło na tyfus.

Tutaj nie mamy centralnego ogrzewania. Ręce nam marzną i niemożliwością jest utrzymanie ołówka w palcach. Siedzimy w paltach i r ękawiczkach z wełny. Maleńki żelazny piecyk na środku klasy jest niewystarczający, by ją ogrzać. Ogomne weneckie okna pokryte są szronem po obu stronach. W piecyku pali się drewnem z ławek, które kiedy ś stały na korytarzu. Ostatnio utworzono wiele „kół o światowych" w ró żnych szkołach, w celu nauczania przedmiotów, które oficjalnie s ą zakazane. Utworzono je spontanicznie w wyniku naszych głębokich pragnień.

Na spotkaniach tych kół mówi si ę głównie po polsku, ale w wielu przypadkach dla zas ady używa się jidysz i hebrajskiego. Zainteresowanie hebrajskim ogromnie wzrosło, ponieważ młodzież w dużej mierze wiąże swoje nadzieje z Palestyną. W niektórych kołach u żywa się angielskiego lub francuskiego, częściej pierwszego z nich. Wielu moich przyjaciół bier ze udział w specjalnych kur-

122

sach angielskiego. Literatura angielska cieszy się popularnością.

Konspiracyjny charakter tego ruchu czyni go bliskim ruchowi politycznego podziemia. Często nasze spotkania odbywają się w tych samych pokojach i piwnicach, w których spotykają się komórki partii politycznych.

Liczba podziemnych biuletynów ro śnie z dnia na dzień. Właściwie nikt ich nie rozprowadza; po prostu krążą same z rąk do rąk, a kto otrzymuje je jako pierwszy, pozostaje tajemnicą.

m t*t Mi

i a

w

O* (»{•". "\

Rozdział VIII STRACH OGARNIA ULICE 22 listopada 1941

Dziś rozpoczęto zwykłą doroczną zimową zbiórk ę na' cele społeczne. Prezes Gminy, inżynier Czerniakow, wraz z wszystkimi członkami Rady stali na ulicy z puszkami i wpinali papierowe kwiaty w klapy ofiarodawców.

Gmina ogłosiła konkurs na plakat związany z kampanią pomocy potrzebującym. Dr Poznański, dyrektor oświaty Gminy, przyszedł do naszej klasy, aby wyjaśnić warunki konkursu. Ostatnim dniem składania prac jest 24 grudnia.

Dzisiaj wracając ze szkoły do domu wpadłam do Rutki, której wreszc ie nie grozi już niebezpieczeństwo. Zastałam ją leżącą na polowym łó żku. Wyglądała jak dziecko z bladą twarzą, krótko obci ętymi srebrzysto blond włosami i ciemnymi oczyma. Gdy mnie zobaczyła, jej białe usta uśmiechnęły się i starała się podnieść głowę. Potem zaczęła szeptać. Jej słabe ciało drżało, a głowa trzęsła się nerwowo, gdy podjęła wysiłek, by mówi ć.

W pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że straciła zmysły. Mówiła krótkimi, oderwanymi zdaniami. Ale po przezwyciężeniu początkowych trudności zaczęło to brzmieć bardziej sensownie. „Teraz znów jestem zdrowa; wreszcie mam to za sobą. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Czy aż tak się zmieniłam? Powiedz mi prawdę!"

Oczy miałam pełne łez i nie byłam w stanie wyb ąkać ani słowa. Rutka wyglądała jak martwa. Oto, co robi

124

z człowieka tyfus. Starałam się ją przekonać, że wygląda dobrze i że za parę dni nie będzie ani śladu choroby. Jednak moje argumenty brzmiały nieprzekonująco i czułam się coraz bardziej zmieszana, gdy nagle zadzwonił dzwonek u drzwi i wszedł Romek. Przedmiot naszej konwersacji natychmiast się zmienił. Na Romku atak tyfusu, który miał wyj ątkowo łagodny przebieg, rzeczywiście nie zostawił ani śladu. Jest teraz w dobrej formie.

Mam przeczucie, że Rutka nigdy całkiem nie wróci do zdrowia. Czy kie dykolwiek będzie w stanie chodzić? Na razie nie może nawet usiąść.

Wuj Percy także przetrwał chorobę. Uratowały go silne zastrzyki, jakie aplikował mu nasz energiczny doktor. Dziś wujek przyszedł ze swą żoną Lucią z wizytą do nas po raz pierwszy od czasu choroby. Poruszał się z trudem i cały czas wspierał na żonie. Wygląda jak ruina człowieka, którym był przed chorob ą. Mający zaledwie dwadzieścia siedem lat, był zawsze silny i przystojny, a teraz jest zgarbiony, sama skóra i ko ści. Na każdym kroku spotyka się w getcie takie ludzkie wraki, a są to szczęśliwcy, którym udało si ę uciec przed Aniołem Śmierci. Na dworze szaleje zamieć i mróz maluje wzory na okiennych szybach. Podczas tych potwornie zimnych dni jedno nazwisko jest na ustach wszystkich: Kramsztyk, człowiek, który zajmuje się dystrybucją opału. Niestety ilość węgla i drewna, jakie Niemcy przydzielili dla getta, jest tak mała, że ledwie wystarcza na ogrzewanie urzędów takich jak administracja Gminy, poczta, a także budynków szpitalnych i szkolnych. Tak wi ęc dla ludności prawie nic nie zostaje. Na czarnym rynku węgiel osiąga fantastyczne ceny, a często w ogóle jest nie do dostania.

Na ulicach coraz częstszym widokiem są zamarznięte ciała ludzkie. Na Lesznie przed budynkiem Sądów wiele ma,tek siedzi z dzie ćmi owiniętymi w szmaty, z których

125

wystają małe, odmrożone nó żki. Czasami matka tuli dziecko, które zamarzło na śmierć, i stara się ogrzać maleńkie, martwe ciałko. Czasami zaś dziecko przytula się do matki próbuj ąc ją obudzić — my śląc, że ta zasnęła — podczas gdy faktycznie ona nie żyje. Liczba bezdomnych matek i dzieci wzrasta z dnia na dzień. Gdy już wydadzą ostatnie tchnienie, często zostają tak leżąc na ulicy przez długie godziny, bowiem nikt się nimi nie przejmuje.

Małe wozy przedsiębiorstwa pogrzebowego Pinkierta są w ciągłym ruchu. Gdy żebrak zauważy na martwym ciele kawałek ubrania nadający się jeszcze do użytku, zabiera je, a zwłoki przykrywa starą gazetą przyciśniętą cegłami, by wiatr nie zdmuchnął papieru. Na Komitetowej i Grzybowskiej widzi się. mniej żebraków w tym roku ni ż w roku ubiegłym; po prostu powymierali.

Głód przybiera coraz potworniejsz ą postać! Ceny jedzenia ciągle rosną. Teraz funt czarnego chleba kosztuje już cztery złote, a białego sześć złotych. Masło— czterdzie ści złotych za funt; ta sama ilość cukru od siedmiu do ośmiu.

Niełatwo jest przejść ulicą z jakąś paczką w ręku. Kiedy głodny człowiek zobaczy kogoś z pakunkiem wyglądającym na jedzenie, idzie za nim i w odpowiednim momencie wyrywa paczkę, otwiera i zaczyna zaspokajać swój głód. Je śli paczka nie zawiera jedzenia — wyrzuca ją. Nie, to nie są złodzieje, to są po prostu ludzie, którzy oszaleli z głodu.

Żydowska policja nie może sobie z nimi dać rady. A kto w ogóle miałby serce, by ścigać tych nieszczęśników?

..??•vTif

:

 

HiJ ? ;:!;?

1 grudnia 1941

^^, '»

-w

> ?

Niemcy wpuścili do getta duży transport ziemniaków. Pocz ątkowo ludzie byli zaskoczeni taką hojnością, ale zdziwienie nie trwało długo. Okazało się, że te ziemniaki

126

były przeznaczone dla hitlerowskich żołnierzy na rosyj skim froncie, ale zmarzły w drodze. Wtedy Niemcy otwo rzyli swoje nazistowskie serca i wysłali te ziemniaki Żydom do getta. Teraz długie kolejki stoją przed sklepami spożywczymi Ludzie próbuj ą kupić po kilka zmarzniętych ziemniaków bo cho ć nie można ich ugotować, nadają się świetnie nr placki. Dokądkolwiek się pójdzie, zapach sma żonych plac ków kartoflanych dra żni nozdrza. Jako tłuszczu używamy czarnego oleju konopnego, który jest tu najta ńszy Ale i tak kosztuje po osiem złotych funt.

Panna Sala promieniała radością, gdy moja matka dał? jej trochę takich ziemniaków. Obładowana kilkoma torbami wilgotnego, gnijącego jedzenia popędziła do domu do swojej rodziny, aby zaspokoić jej głód. Matka Sali zmarła kilka tygodni temu, a ojciec leży chory na tyfus,

Wciąż szaleje epidemia. Grzebie się po kilka osófc w jednej mogile. Ze wzgl ędu na niedostateczną ilość personelu medycznego1, na Lesznie pod 3 otwarto kursy medyczne, by wyszkolić dużą liczbę pielęgniarek i uzupełnić wiedzę dawnych studentów medycyny. Warunki higieniczne pogarszają się stale. Większość rur kanalizacyjnych jest zamarznięta i w wielu domach nie można używać toalet. Ekskrementy są często wyrzucane na ulicę razem ze śmieciami. Wozy, które zwykle regularnie wywoziły śmieci, teraz przyjeżdżają rzadko albo wcale. Na razie mróz dezynfekuje wszystko, ale co b ędzie się działo, gdy zacznie dmuchać pierwszy wiosenny wiatr? Istnieją poważne obawy, że może wybuchnąć epidemia cholery, by wypełnić po brzegi nasz puchar goryczy.

i.,:.l i owa 127

9 grudnia 1941

Przystąpienie Ameryki do wojny znów tchn ęło nadzieję w setki tysięcy przygnębionych Żydów w getcie. Nazistowskie stra że przy bramie mają smutne miny. Niektórzy s ą mniej okrutni, ale na innych ostatnie wiadomości mają wręcz przeciwny wpływ i stają się jeszcze gorsi niż dotąd. Większość ludzi wierzy, że wojna nie potrwa już teraz długo i że zwycięstwo aliantów jest pewne.

Dotarły do nas wiadomości z łódzkiego getta, że Niemcy skonfiskowali tam wszystkie futra, ciepłą bieliznę i wełniane ubrania, a nawet tałesy. Należy się spodziewać, że wkrótce przyjdzie kolej na Warszawę.

21 grudnia 1941

Dziś dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy o dość wyizolowanym światku wewnątrz getta. Chodzi

0 Żydów, którzy s ą wyznania katolickiego — najtragiczniejsze chyba p ostacie getta. Widziałam ich przy kilku okazjach, ale dotąd nie miałam z nimi bliskich kontaktów. Ostatnio jednak zetknęłam się z nimi poprzez Julię Tarnowską, studentkę jednej z niższych klas w naszej szkole.

Julia jest córk ą pisarza, Marcelego Tarnowskiego. Jest ekscentryczna i lubi zwracać uwagę na siebie. Od razu pierwszego dnia po jej przyjściu do szkoły miałam z nią spięcie na temat jsj żydowskiego pochodzenia.

Julia, tak jak jej rodzice, jest wychrztą. Dowiedziała się o swoim żydowskim pochodzeniu dopiero wtedy, gdy jej rodzina otrzymała rozkaz opuszczenia mieszkania po stronie „aryjskiej" i przeniesienia si ę do getta. To wydarzenie głęboko nią wstrząsnęło i wciąż jeszcze nie poddała się swojemu losowi. Jest stale zdenerwowana i zła

1 wydaje mi się, że ma więcej w sobie zawziętości przeciw Żydom niż naziści. Uważa swój los za efekt fatalnej

128

mdout i sali I o coc

i* * Z CYKLU . . KONCERT SYMFONICZ*

MARIAN NEUTT HELENA OSTRO NOWY PRÓG

Plakat zapowiadający koncert Żydowskiej Orkiestry Symfonicznej Mary Berg z siostrą w getcie.

Małe amerykańskie chorągiewki w klapach zwalniały od noszenia opaski

Tadek Szajer w mundurze policyjnym z kolegami na ulicy getta

Tadek Szajer w dniu, w którym został członkiem poli cji w getcie

Romek Kowalski i robotnicy -przy budowie więzienia w getcie

Romek Kowalski z opaską i odznaką nadzorcy J

MRSM mmmm

L *

Okładka wydania amerykańskiego „Warsaw Ghetto" z 1945 r. projektu M. Berg Rys. M. Berg — Scena z getta warszawskiego

Rys. M. Berg — Sceny z getta warszawskiego

Mary Berg

Fotokopia odręcznego listu Juliana Tuwima

Mary Berg

Fotokopia pierwszych recenzji z książki M. Berg „Warsaw Ghetto" i Liveo inrougn Warsaw"-Diary of A 15-Year-0ld Girl

i First eyewitness account of Iife under the Nazi swa in the ghetto of Warsaw.

How the people Iived... how they died... how they rificed... revealed for the firsMime. Translated f rom the diary brought out by the author v she was rescued.

New Picture of Life in Warsaw

fere, bul the liltle factories woiktd on-uDdergrouod.

milled, brud waj bjced,

d

Ilustracje

 

pochodzą z prywatnego zbioru M. Berg oraz archiwum wydawcy amerykańskiego S. L. Shneidermana

pomyłki, za któr ą jestem odpowiedzialna ja i dobni.

Na szyi nosi duży srebrny krzyż i stara się "\ przekonać, że jest prawdziwą chrześcijanką, ktć nic wspólnego z judaizmem. Raz, gdy jej słucl uwa żyłam porywczo, że Chrystus także był Ż nigdy nie wstydził się swojego pochodzenia, wróciłam do swojej ławki. Cał a klasa milczą nie odważyła się odpowiedzieć mi. Najwyraźnie mam rację i że wszyscy inni studenci zgad: mną. Następnego dnia podeszła do mnie jak gdj nic i od tej chwili mówi zupełnie innym toner skutuje już o tych problemach, a krzyż zniknął Może nosi go nieco niżej albo całkiem zdjęła. Z powodu tego incydentu z Julią Tarnowski się interesować żydowskimi chrześcijanami w j ich kilka tysięcy — nazi ści przysłali ich tutaj krajów. Wi ększość zmieniła wiarę w „okresie 1 to znaczy, że przeszli na wiarę katolicką w c: nich lat w nadziei, że unikną losu prześladow dów. Ale s ą także tacy, którzy przeszli na c stwo kilkadziesi ąt lat temu, a ich dzieci były wane jak prawdziwi chrześcijanie. Dzieci te zwyczajone chodzić do kościoła w każdą nieć niektórych nawet przypadkach ich dusze był antysemi tyzmem wpojonym im przez własnycł którzy w ten sposób starali si ę zlikwidować w; dy ich żydowskiego pochodzenia.

Te chrześcijańskie dzieci rodzicówŻydów teraz podwójn ą tragedię w porównaniu z dzie ć skimi. Czują się całkiem zagubione i nawet z wśród nich przypadki samobójstw, podczas żydowskiej młodzieży nie zdarzało się to.

129

Jednak są w getcie także chrześcijanie o dalekim pochodzeniu żydowskim, którzy nawrócili się z powrotem na judaizm w wyniku potwornych prześladowań nazi-stów wobec Żydów. Liczni chrześcijanie w trzecim już pokoleniu, którzy nie musieli i ść do getta, dobrowolnie

zgłosili się w gestapo i zażądali wysłania tutaj. Ci nawróceni chrze ścijanie noszą opaski z gwiazdą pełni dumy, jak jakąś nową koronę z cierni i męczeństwa.

W obecnym getcie są trzy kościoły: jeden na placu Żelaznej Bramy, częściowo zniszczony przez bomby; drugi na ulicy Leszno, blisko Karmelickiej, a trzeci na Żelaznej. Tylko ten na Lesznie jest otwarty, odbywają się tam regularnie msze, a księża są także żydowskiego pochodzenia.

Chrześcijanie mają swoje własne garkuchnie, największa z nich mieści się przy tym zburzonym kościele koło Żelaznej Bramy. Wygląda na to, że są faworyzowani przez nazistów, bo posiłki s ą tam lepsze i tańsze niż w innych kuchniach getta. Ma to być przypuszczalnie przynęta do pracy misyjnej wykonywanej przez neofitów.

Raz Julia zaprosiła mnie do siebie do domu, gdzie spotkałam się z jej ojcem, szczupłym mężczyzną średniego wzrostu i w średnim wieku. Jest lekko przygarbiony, a czoło ma głęboko pomarszczone. Zwierzył mi się, że dniem i nocą pracuje nad książką o getcie. 14 grudnia 1941

Dziś byłam na koncercie Very Grań. Odnosi nadzwyczajne sukcesy. Śpiewa pieśni klasyczne i współczesne piosenki komponowane przez młodego ko mpozytora getta — Kub ę Kohna. Jego muzyka wyraża cały smutek i opór getta. To nowe i oryginalne; m ogło się narodzić tylko w atmosferze cierpienia, tortur i wytrwałej cierpliwości.

130

17 grudnia 1941

Dziś dostaliśmy zawiadomienie z urzędu mieszkar wego dotyczące dozorcostwa, jakie mój ojciec ma ob na Chłodnej 10. Musi udać się tam natychmiast, ale będziemy mogły przeprowadzić się dopiero, gdy u] zostanie zamurowana.

Ten sam rozkaz rozesłano do wszystkich dozorców, k rzy mają objąć pracę na Chłodnej, przyłączonej teraz getta. Muszą sprzątnąć i uporządkować domy opuszczi przez gojów i przygotować je dla przyszłych lokator'

Romek, zatrudniony jako nadzorca przy budowie r rów getta, pracuje teraz na Chłodnej i często zanosi dzenie mojemu ojcu. Romek pracuje ciężko. Twarz ciemnobrązową, jakby był opalony, ale ja wiem, że to słońce, a mroźny wiatr. Romek przebywa teraz na z: nie przez dwanaście godzin dziennie, palce ma odm żonę. Wczoraj przyszedł mnie odwiedzić i jak zwy siadł do fortepianu. Położył swoje długie, wąskie dłc na klawiaturze, ale jego palce, które kiedyś potrafiły ^ dobywać cudowne dźwięki, teraz leżały cicho i bez ruc Widziałam, jak sdę zmagał sam z sobą; twarz wykrzy mu bolesny grymas, ale jego zesztywniałe, obrzm ręce nie słuchały go. Siedział tak przez chwilę dość s kojnie, a potem zdjął dłonie z 'klawiszy, odwrócił si ę mnie i zapytał głosem, w którym dr żały łzy: „My ś] że będę jeszcze kiedyś mógł grać?"

Milczałam. Patrzyłam na jego dłonie i nie mogi uwierzyć, że te same ręce niedawno poruszały się zv nie nad fortepianem. Romek był potwornie przygnębi' i czułam, że z całej siły stara się zapanować nad sc żeby nie wybuchnąć gorzkim szlochem. Wszelkie j nadzieje przepadły; zamiast grać, musi bezsensów chodzi ć tam i z powrotem wzdłuż granic getta i spr; 131

dzać, czy mury są mocne, czy nie zostawiono luźnych cegieł, przez które mo żna by podać jedzenie w nocy.

Jednocześnie z budową murów na Chłodnej buduje si ę most łączący chodniki po obu stronach ulicy, ponieważ sama jezdnia ma być komunikacyjnym korytarzem dla „aryjskiej" cz ęści miasta. Cały budulec służący do tego celu musi być dostarczony przez Gminę Żydowską.

24 grudnia 1941

Dziś wszyscy po stronie „aryjskiej" zało żyli odświętne ubrania. Wydaje mi się nawet, że czuję zapach dobrego jedzenia. Jest wigilia Bożego Narodzenia. Zaledwie pól roku temu mówiło si ę, że do Bożego Narodzenia wojna będzie skończona, i że 11 listopada — w

rocznicę zakończenia pierwszej wojny — oddziały alianckie wkrocz

ą do "Warszawy. Prawda,

że w Warszawie są obce oddziały; całe ich

bataliony maszerują

po ulicach w zielonych

mundurach, ale to oddziały wroga, które

ter roryzują

 

ludność.

 

 

Naziści właśnie wydali rozkaz, aby mieszkańcy getta do 1 stycznia 1942 roku — có ż za prezent noworoczny! — zebrali wszystkie futra, futr zane pelisy, kołnierze, mufki i nawet stare kawałki futra. W tym celu Gmina zorganizowała kilka punktów zbiórki. Rozkaz podpisał komisarz

Auerswald.

Na razie nikt się nie spieszy z wykonaniem tego polecenia. Zewsząd słychać cudowne wieści. Ludzie dyskutują, czy lepiej jest sprzedać futra, czy też schować je. Wielu Polaków wykorzystuje tę okazję, aby dostać się do getta i kupić drogie karakuły, srebrne lisy i norki po niesłychanie niskich cenach. Ludzie wolą sprzedać swoje futra za bezcen, niż podarować je Niemcom. Ale niektórzy zdecydowali si ę ukryć je i starają się znaleźć ró żne

132

kryjówki. Kar ą za ukrycie najmniejszego skrawka futra jest śmierć. Ale kara śmierci grozi nam za tak wiele rzeczy, że ta nowa okazja po prostu rozśmiesza ludzi.

Dziś był ostatni dzień składania prac na konkurs plakatu z okazji zimowej zbiórki na pomoc społeczną. Jury będzie się składać z naszych profesorów, in żynierów Pozna ńskiego i Jaszuńskiego, a przewodniczącym został inżynier Czerniakow. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na początku stycznia.

26 grudnia 1941

Otrzymaliśmy zezwolenie na przeprowadzkę na Chłodną. Dziś poszłam odwiedzić nowy dom. Jest to stary budynek dwupiętrowy, który kiedy ś był domem polskiego magnata w siedemnastym wieku. Kręta i wąska klatka schodowa, gotyckie wieżyczki i płaskorzeźby na fasadzie domu przypominają średniowieczny zamek. Wygląda to bardzo romantycznie. Na podwórzu stoi mniejszy budynek, dobudowany pó źniej, w którym znajduje si ę piekarnia „Warszawianka" przej ęta teraz przez żydowskich piekarzy. Za rogiem domu wznoszą się mury. A więc będziemy mieszkali na samej granicy getta. Czerwone cegły wznoszą się wyżej i wyżej, tak jak most na rogu Chłodnej i Żelaznej. Zewsząd jesteśmy obmurowani i zamknięci.

28 grudnia 1941

Dziś mieliśmy przyjęcie dla młodych projektantów. Studenci cudownie ude korowali salę i tam bawiliśmy się. Na małej scenie zbudowanej w jednym końcu sali pojawili się artyści. Brałam udział w przedstawieniu i śpiewałam kilka piosenek po angielsku. Tańczyliśmy przy dźwiękach orkiestry. Było ciepło, bo mały żelazny piecyk pełen był strzelającego drewna ze szkolnych ławek. Był

133

. *f. ^frŁj-jHffnJfafi1" ????„-.

nawet bufet z plackami i napojami. Ale placek kosztował trzy złote, a mały kieliszek likieru pięć.

Nauczyciele tańczyli ze siwymi uczniami i ogólny nastrój był wesoł y, ale ja nie mogłam przestać myśleć o Romku stojącym na dworze i nadzorującym wznoszenie

murów getta.

Poszłam do domu przed ósm ą. Ostry wiatr przeniknął mnie do szpiku kości. Te słowa piszę teraz przy świetle karbidowej lampki. Jej niebieskawy płomyk nie drży, wygląda jak skamieniały.

Kiedy przyszłam do domu, zobaczyłam zaklejoną kopertę, któr ą zostawił dla mnie Tadek Szajer. Zawierała jego fotografię w mundurze członka służby sanitarnej. Pracuje teraz na

ochotnika w służbie sanitarnej, żeby zmazać poczucie winy, bo częściowo czuje się odpowiedzialny za nieuczciwe interesy swego ojca.

Na odwrocie fotografii jest napis, który świadczy o tym, jak dokucza mu ta świadomość: „Którego ś dnia, za wiele lat, gdy będę daleko od ciebie, może przypomnisz sobie służbę sanitarną z Leszna 13... i Tadka, który bardzo, bardzo ci ę kocha". Obok napisu znajduje się czerwony znak firmowy Photo-Baum-Forbert, która zaw sze była jedną z największych firm fotograficznych w Warszawie, a teraz jest najlepsza w getcie. Pan Baum • dobrze znany z powodu swego filmu „Polskie lasy" jest teraz gdzie ś w Rosji Sowieckiej i firma prowadzona jest przez dwóch braci Forbert.

W getcie jest kilku innych fotografów, na przykład zakład Photo-Doris, ale cały świat artystyczny ma zdjęcia robione u Bauma-Forberta. Nawet wysocy urzędnicy nazistowscy i oficerowie są wśród klientów firmy.

Rozdział IX KOLEJNY ROK 31 grudnia 1941

Ostatni dzień starego roku... Oby dni biegły tak szj ko, jak to tylko możliwe; może uda nam się przetrw wojnę mimo wszystko i uciekniemy żywi poza mury g ta. Kawiarniani stratedzy twierdzą, że ofensywa alianc rozpocznie się wiosną 1942 roku. Chwilowo Rosjanie uc kaja i oddają miasto za miastem.

Jedyne dobre wieści nadchodzą z Afryki, ale ona j tak daleko od nas.

Dziś nasz zespół teatralny da przedstawienie w s Weisma na. Bilety wysprzedano już dwa dni temu. Ci dochód przeznaczony jest dla Domu Sierot K orczaka.

1 stycznia 1942

Czuję się kompletnie pusta, jakby zawieszona n przepaścią. Miniona noc była mieszanką rozrywki i ko: maru. Po przedstawieniu moi przyjaciele z ŁZY zapi ponowali, by śmy noc sylwestrową spędzili w moim m szkaniu. Rodzice poszli spać do nowego locum na Chłc ną, mogliśmy więc bez przeszkód sp ędzić noc tutaj. Pre szedł Harry ze swoją ukochaną Anką Laskowską, Dol ze Stefą Muskat, Bronek, Romek i kilka jeszcze par. 2 miast szampana była lemoniada, a zamiast ciastek kana ki ze „ śmierdziuchami". Na stole zapalona mała karbidom lampka. Syk płomienia zagłuszała rozmowa, ale gaz, je

135

się wydzielał, pachniał coraz intensywniej w nie wietrzonym pokoju.

Godziny biegły szybko, ale około północy zauwa żyłam, że mały płomyk lampki robi się coraz

mniejszy, a

za- . pomniałam kupić dodatkowy karbid na tę okazję. Harry „uspokoił" mnie, że

pasuje witać

Nowy Rok w ciemności.

 

W tej samej chwili Dołek spojrzał na zegarek i krzyknął: „Północ si

ę zbliża!". Przez moment

była kompletna cisza. Romek podszedł do pianina, gdy dobiegły nas dzwony powoli

obwieszczające północ z wie ży pobliskiego

 

kościoła.

 

 

Nim zegar — któremu towarzyszyli śmy chóralnie — wybił dwunast

ą, wąski płomień mojej

lampy wydłużył się jeszcze bardziej, po czym zgasł z trzaskiem. W tym momencie zegar wybił dwunaste uderzenie. W pokoju było ciemno. Podniosłam story z czarnego papieru i wpuściłam trochę światła. Na dworze jasny śnieg padał na ziemię, a księżyc płynął powoli po zachmurzonym niebie.

W tej połowicznej ciemności zobaczyłam, jak Romek kładzie ręce na klawiaturze. Z ogromnym wysiłkiem zaczął grać „Marsz żałobny" Chopina. Nikt nie powiedział ani słowa. Anka przytuliła się mocno do Harry'ego, Dołek do Stefy, Tadek do Bronka — wszyscy byli razem, tylko ja zostałam sama. Smutne myśli przyszły mi do głowy. Czy to wszystko nie było symboliczne? Czy nie czekało mnie coś strasznego, coś, co oddzieli mnie od moich przyNagle ktoś zawołał: „Romek, a mo że coś innego? On nigdy nie był w stanie zagrać «Marsza żałobnego», a akurat dzisiaj muza mu pomaga".

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]