- •Dziecko nie jest twoje
- •Brutalny akt.
- •Tak być powinno? a może kłamią?
- •32 Wczesny ranek, powiedzmy, godzina piąta. Obudziło się, uśmiecha, gaworzy, wodzi rękami, siada, wstaje. Matka chce spać jeszcze.
- •I tu, wczoraj, tydzień cały chodziło I znów nie umie. Cokolwiek znużone straciło natchnienie. Przewróciło się I przelękło, pauza dwutygodniowa.
- •Dzieci I ryby nie mają głosu
- •Dziecięce „co to"
- •To nie dobroć I nie głupota
- •1 Słyszę, jak któreś tonem wyższości tłumaczy:
- •Dziś mamy tylko materiał pytań dziecięcych.
- •Bogaty materiał do studiów.
- •I dziecko z żalem wspomina lata dziecięce.
- •Inny przykład: dziecko boi się spać samo w pokoju, rozpacza na myśl o zbliżającej się nocy.
I dziecko z żalem wspomina lata dziecięce.
Dlaczego nie chcą powiedzieć, jak jest naprawdę
T — _ Dziecko, które zrazu radośnie żegluje po powierzchni ży-J-Ww cia, nieświadome jego ponurej głębi, zdradzieckich nurtów, utajonych poczwar, przyczajonych wrogich mocy, ufne, oczarowane, uśmiechnięte do barwnych niespodzianek, budzi się nagle z błękitnego półsnu i nieruchomym wzrokiem, powstrzymanym oddechem, drgającymi wargami szepce trwożnie:
- Co to, dlaczego, po co!
Pijany się zatacza, niewidomy laską drogę maca, epileptyk pada na chodnik, złodzieja prowadzą, koń zdycha, kogutka zarzynają.
- Dlaczego? Po co to wszystko?
Ojciec mówi gniewnym głosem, a mama płacze, płacze. Wujcio pocałował służącą, ona mu pogroziła, śmiejąc się patrzą sobie w oczy.
Mówią wzburzeni o kimś, że się pod ciemną gwiazdą urodził, więc mu trzeba kości połamać.
- Co to, dlaczego? Nie śmie pytać się.
Czuje się maleńkie, samotne i bezradne w obliczu zmagających się tajemniczych potęg.
102
Większy żal, że mu pomóc nie chcą
Drugi okres niezrównoważenia, o którym nic więcej nie mo-iUl gę powiedzieć stanowczo jak tylko, że istnieje, nazwałem szkolnym. Jest to nazwa wykrętu, nazwa niewiedzy, nazwa odczepna, jedna z wielu etykiet, które nauka puszcza w obieg, stwarzając pozór, łudząc profanów, że wie, gdy się zaledwie domyślać zaczyna.
Niezrównoważenie szkolne nie jest przełomem na granicy niemowlęctwa i pierwszego dziecięctwa i nie jest okresem dojrzewania.
Fizycznie: zmiana na niekorzyść w wyglądzie, śnie, łaknieniu, upośledzona odporność przeciw chorobom, ujawnianie się ukrytych skaz dziedzicznych, złe samopoczucie.
Psychicznie: osamotnienie, nieład duchowy, wrogość w stosunku do otoczenia, łatwe uleganie zarazie moralnej, bunt wrodzonych skłonności przeciw narzuconym wychowawczym wpływom.
„Co się z nim stało? Ja go nie poznaję" - oto charakterystyka podawana przez matkę.
Niekiedy:
„Myślałam, że to kaprysy, gniewałam się, karciłam, a ono widocznie już dawno było chore".
Dla matki niespodzianką jest ścisły związek dostrzeżonych zmian fizycznych i psychicznych.
roj
„Przypisywałam to złemu wpływowi kolegów".
Tak, ale dlaczego wśród licznych wybrał złych, dlaczego tak łatwo znaleźli posłuch, zdobyli wpływ?
Dziecko, odrywając się boleśnie od najbliższych, słabo jeszcze zrośnięte ze społeczeństwem dziecięcym, czuje tym większy żal, że mu pomóc nie chcą, że nie ma do kogo zwrócić się o radę, nie ma do kogo przytulić.
Gdy się spotyka te małe zmiany w internacie ze znaczną liczbą dzieci, gdy spomiędzy stu dziś jedno, jutro drugie „psuje się", staje się nagle leniwe, niezgrabne, senne, kapryśne, drażliwe, niekarne, kłamliwe, by po roku znów się zrównoważyć, „poprawić", trudno wątpić, że zmiany te zależne są od procesu wzrostu, którego praw niejakie poznanie dają obiektywne, bezstronne narzędzia: waga i miara.
Przeczuwam chwilę, gdy waga, miara, może inne przez geniusz ludzki zdobyte narzędzia, będą sejsmografem ukrytych sił ustroju, pozwolą nie tylko rozpoznawać, ale przewidywać.
Fakty, szanowna pani, objawy.
Ugryzła przyjaciółkę. Aż wstyd powiedzieć. Lubi ją, zawsze się z nią bawi.
Pięć minut rozmowy z dzieckiem: nienawidzi „przyjaciółki", która się śmieje z niej, z jej sukienek, a mamę nazwała śmieciarką.