- •Indywidualizm I elitaryzm:
- •I. Stirner
- •II. Carlyle
- •I. Newman
- •II. Kierkegaard
- •I. Psychologia
- •II. Logika
- •III. Etyka
- •IV. Estetyka
- •I. Neokantyzm
- •II. Empiriokrytycyzm
- •I. Wundt I metafizyka niemców
- •Idealizm anglosaski
- •II. Psychologia postaci
- •III. Behawioryzm
- •IV. Psychoanaliza
- •V. Psychologia radziecka
- •II. Filozoficzna socjologia pareta
- •II. Okres drugi
- •§Vecii. Osnovnye etapy I tendencii razvitija, (Moskwa) 1972. — Istorija na filosofskata misal V Balgarija, red. T. Pavlov
II. Carlyle
ŻYCIE. Thomas Carłyle (1795-1881) pochodził z zapadłej wsi, z rodziny chłopskiej bez
żadnej kultury, ze środowiska ludzi twardych, brutalnych, pogańsko religijnych. Miał umysł
mroczny, oderwany od świata, skłonny do rozmyślań abstrakcyjnych i nierealnych. Początki
jego kariery nie były świetne. Wstąpił w Edynburgu na uniwersytet, ale w nim niedługo
pozostał; przeznaczony był przez rodzinę na teologię, ale studiował raczej matematykę, którą
się zresztą później nigdy nie zajmował. Został nauczycielem ludowym, ale uczniowie uciekali
od niego. Potem los jego szybko i radykalnie się poprawił. Zbliżył się do ludzi o wyższej
kulturze umysłowej i towarzyskiej, ożenił się z kobietą kulturalną i zamożną. Zaczął pisać: zajął
się literaturą niemiecką, poniekąd dla oryginalności, bo nikt wtedy w Anglii nie myślał o
Niemcach, ale poniekąd też dla pokrewieństwa, które wyczuwał, z mglistymi romantykami
niemieckimi. Nawiązał korespondencję z Goethem: listy, które od starego poety otrzymał, były
pierwszym wyróżnieniem, jakie go spotkało. Z właściwą sobie skrajnością przeszedł od razu ze
stanu depresji do zadowolenia z siebie i pewności siebie. Żądny szerszego życia, przeniósł się
do Londynu. I tam prędko zrobił karierę. Znalazł tematy efektowne, które zdobyły mu
czytelników i wsławiły nazwisko. Od literackich tematów przeszedł do historycznych, od
poetyckich do politycznych ; zamiast Goethem wolał się już później zajmować Fryderykiem
Pruskim. Zyskał powo-
54
dzenie, mimo że jego poglądy nie odpowiadały ani smakowi angielskiemu, ani duchowi czasu.
Zyskał je, choć był eseistą bez smaku literackiego, historykiem nie zaglądającym do archiwów,
myślicielem kapryśnym i niekonsekwentnym; ale miał dar słowa, polot myśli. Z biegiem lat i w
miarę zdobywanych powodzeń zmienił się zresztą znacznie: z marzyciela, snującego myśli
dalekie od ludzi i życia, stał się mędrcem pouczającym ludzi, jak mają żyć. I niespodziewanie
stał się autorytetem moralnym, choć miał nieznośny charakter, był egoistą, nie widzącym nikogo
poza sobą, był arogancki i despotyczny, krytykował zjadliwie wszystkich i wszystko. Ale
rzeczywiście było w nim coś niepospolitego; był — jak go określano —„wzniosły, dziki i
chaotyczny". Wewnętrzny niepokój, który go nie opuszczał, robił zeń postać dramatyczną. A
przede wszystkim uważał się za lepszego od innych („Jestem jak nikt inny, jestem ponad tym
wszystkim, jestem sam z gwiazdami") i inni mu uwierzyli. Utworzyła się legenda o jego
mądrości i głębi. I choć żył długo, legenda jeszcze go przeżyła.
PISMA. Działalność jego literacka obejmuje 50 lat, od studium o Fauście z 1822 r. do
studiów historycznych z 1872 r. Ściśle filozoficznych pism między jego pracami nie ma.
Najprędzej można by do nich zaliczyć powieść Sartor resartus, 1834, i traktat o bohaterstwie
Heroes and Heroworship, 1841. Ale —zgodnie z jego tezą, że nie ma historii bez historiozofii
— każda jego praca zawiera pewne idee filozoficzne, jest wyrazem pewnej koncepcji życia. Jest
więc naturalne, że zalicza się go do filozofów. Filozofią teoretyczną się nie zajmował, natomiast
filozofią życia: interpretacją i oceną życia ludzkiego.
ŹRÓDŁA. W filozofii był samoukiem i niewiele miał filozoficznej erudycji i kultury.
Najmniej korzystał z filozofii własnego kraju: filozofia angielska—zarówno szkoła zdrowego
rozsądku, jak empiryżm — nie przemawiała do jego mistycznego umysłu. Natomiast
przemawiali doń niemieccy romantycy. Wprawdzie pierwotnie materializm wyłożony w
Systeme de la naturę, choć mu osobiście nie odpowiadał, wydawał mu się nie do obalenia. Ale
gdy lektura Kanta przekonała go, że jest inaczej, mógł już pójść za romantykami: za
Schellingiem w filozofii przyrody, za Fichtem w filozofii historii. Znał ich zresztą tylko
powierzchownie, przeważnie z drugiej ręki i jedynie z pism popularnych;
gruntowność studiów nie była jego właściwością. Jednakże miało to też dobre strony:
bo ostatecznie stawiał zagadnienia filozoficzne po swojemu, samodzielnie.
POGLĄDY, l. NATURALNY SUPRANATURALIZM. Carłyle należał do tych, co są przekonani, że
prawdziwa natura rzeczy jest ukryta. Każda rzecz miała dlań dwojakie oblicze:
jedno — materialne, wszystkim dostępne, ale powierzchowne, i drugie — idealne, dla
większości ukryte, ale głębokie i prawdziwe. Dla pospolitej logiki — mówił — człowiek jest
dwunogiem wszystkożernym, noszącym spodnie; natomiast dla czystego rozumu jest czymś
zupełnie innym: jest duszą, „zjawiskiem Boskim".
Carłyle widział w ciele jedynie zewnętrzną powłokę człowieka, pod którą kryje się jaźń
tajemnicza. Toteż odpowiadał mu pogląd Kanta, że świat, jaki postrzegamy, jest jedynie
zjawiskiem. Ale był to jedyny pogląd, który mógł przejąć od Kanta. Wbrew Kantowi był
przeświadczony, iż wie, co się kryje pod zjawiskami. Mianowicie: że są zjawiskami Boga. Był
w tym bliższy mistykom niż Kantowi. Przyznawał, że na rozum nie może się tu powoływać;
ale za to na introspekcję i intuicję. Pogląd jego na świat był transcendentny,
55
irracjonalistyczny, mistyczno-intuicyjny, teofaniczny. Poglądu tego nie uzasadniał, nie miał do
tego ani chęci, ani uzdolnień, przyjmował go dogmatycznie. Natomiast wyciągał zeń
konsekwencje praktyczne. Po części były bardzo szczególne: np. gdy w jego młodości
zaczynano wprowadzać do przemysłu maszyny, wystąpił przeciw nim, mianowicie dlatego, że
nie są tworem Boga.
Teorii metafizycznych nie usiłował budować: miał je za niewłaściwe próby określenia tego,
co przekracza wszelkie określenia, za mierzenie tego, co niezmierzone. Twierdził tylko wraz z
romantykami niemieckimi, że świat jest tworem organicznym, zbudowanym i funkcjonującym
harmonijnie. I mówił, że każda rzecz jest dla filozoficznego oka oknem z widokiem na
nieskończoność. Przez przyrodę przegląda bowiem świat nadprzyrodzony. Było to podstawą
jego stanowiska, które nazywał „naturalnym supranaturalizmem":
polegało na tym, że przyroda jest jedynie zjawiskiem ducha Boskiego, jest jego symbolem lub,
jak najchętniej mówił, „ubraniem". Duch ten objawia się w przyrodzie; w większym stopniu w
człowieku, w jeszcze większym w dziejach ludzkich, a już szczególnie w dziejach wielkich
ludzi. Są oni najpotężniejszymi symbolami Boga na ziemi.
Carłyle najpierw, w młodości, wytworzył sobie ten ogólny transcendentny pogląd na świat
przyrody; później zaś dopiero uformował specjalny pogląd na świat ludzki, którym już
wyłącznie zajmował się do końca życia.
2. KULT BOHATERÓW, a) W poglądzie Carlyle'a na świat ludzie, a zwłaszcza wielcy ludzie
byli sprawą nieporównanie najważniejszą. Tylko w teorii Bóg był dla niego wszystkim, w
praktyce zaś wszystkim był dla niego człowiek. W gruncie rzeczy nie było historio-zofii i etyki
bardziej doczesnej: świat Boski był dlań jedynie dekoracją, a tylko ludzki był na scenie.
b) Ale też nie było historiozofii i etyki, które by mniej uwagi poświęcały sprawom ma-
terialnym. Właściwie tylko duch był dlań realny; i uważał, że z nim jednym należy się liczyć.
Był przeciwnikiem wszelkiego utylitaryzmu i hedonizmu: stanowisko jego było na wskroś
moralistyczne. Przewodnią myślą jego prac literackich było, że tylko ludzie moralni mogą
dobrze pisać; moralność zaś rozumiał po fichteańsku, jako aktywność i energię.
c) Wielkich ludzi i wielkie okresy cechuje aktywność, nie zaś refleksyjność: zdrowy
organizm żyje i działa, a dopiero chory zaczyna się nad sobą zastanawiać. Refleksyjność,
skupienie uwagi na samym sobie, wzmożoną samowiedzę oceniał ujemnie (anti-self-
consciousness theory). Filozofia jego była całkowicie antyintelektualistyczna. Natomiast wysoko
ceniła wiarę. W walce wiary z niewiarą widziała najistotniejsze zjawisko dziejów.
d) Historię określał jako sumę biografij. To znaczy: osnowę jej widział w indywidualnych
ludziach, nie w masach. Masy zależą od jednostek, a nie jednostki od mas, jak chciał pogląd
rozpowszechniający się w XIX wieku. Historiozofia Carlyle'a była najskrajniejszą postacią
indywidualizmu. Oczywiście, nie każda jednostka tworzy historię, lecz tylko wybitna, tylko
„bohater". Carłyle był tym, który pojęcie bohatera i kult bohaterów wprowadził do historiozofii i
etyki. Rozumiał zaś przez „bohaterów" ludzi najdzielniejszych: są oni najbardziej obdarzeni
przez naturę, a przeto są najdoskonalszymi objawami, symbolami bóstwa.
e) Ludzie bowiem nie są bynajmniej z natury równi: Carłyle był zdecydowanym prze-
ciwnikiem egalitaryzmu. I wywodził stąd konsekwencję: że ludzie mają nierówne prawa. Prawo
do każdej rzeczy mają lepsi, bo oni lepszy z niej robią użytek. Ci, co są dzielniejsi,
56
są lepsi, a ci, co silniejsi — są dzielniejsi. Więc silniejsi są lepsi. Słabsi powinni im ustępować, bo są gorsi.
Słabsze narody powinny oddawać silniejszym nawet własną ziemię, o ile te do niej roszczą pretensję. Bo
tylko w rękach silnych powstaną wielkie rzeczy. Bo ziemia, przyroda i w ogóle rzeczy materialne same
przez się nie mają żadnej wartości;
uzyskują ją dopiero przez to, że są narzędziem działalności ludzkiej.
/) Carłyle był przekonany, że lepsi mają większe prawa, że przypada im w świecie więcej dóbr, więcej
powodzenia. Widział w tym po prostu objaw sprawiedliwości. Inaczej historia nie miałaby sensu. Lepsi z
natury rzeczy zwyciężają. Był przekonany, że sprawy słuszne, sprawiedliwe, na dłuższą metę zawsze
zwyciężają już przez to samo, że poczucie słuszności dodaje sił. Później nie czekał już nawet na tę „dalszą
metę"; twierdził, że słuszność zawsze zwycięża. I nawet odwrócił to twierdzenie: kto zwycięża, ten ma
słuszność. Więc ze zwycięstwa, z powodzenia, z siły można wnosić o słuszności. I tak też Carłyle czynił.
Jak niegdyś Kalwin do etyki religijnej, tak on tę zasadę -- że powodzenie jest objawem słuszności —
wprowadził do świeckiej etyki i historiozofii. Jeśli ktoś wziął górę nad innymi, to znaczy, że miał za sobą
rację i prawo, że do tego przeznaczył go Bóg. Rozbiory Polski były dlań także aktem „Boskiej
sprawiedliwości". Cokolwiek było w dziejach, nawet podstępy Fryderyka, miało dlań swoją rację i było
usprawiedliwione. I ostatecznie nie widział różnicy między tym, co było, a co być powinno, między siłą a
słusznością, między historią a etyką. Moralności i słuszności jest w człowieku wedle tego poglądu tyle, ile
siły; Carłyle twierdził, że ceni tylko wartość moralną, ale wartość tę utożsamił z siłą i ostatecznie cenił
tylko siłę.
ZESTAWIENIE. Romantyczna metafizyka, świat jako symbol Boga, perspektywy ze skończonego
świata w nieskończony: to było tło, dalekie tło filozofii Carlyle'a. Bliższą zaś jej treść stanowił kult
bohaterów, indywidualizm, elitaryzm, walka z utylitaryzmem, moralizm. Hasła: „siła jest prawem" i
„powodzenie jest słusznością" —to jest posiew Carlyle'a.
Źródeł jego poglądów dopatrywano się u filozofów niemieckich. Analogie istnieją rzeczywiście, ale
źródła były raczej bliższe i prostsze: w kulcie siły, powodzenia i bohaterstwa Carłyle wrócił właściwie
tylko do prymitywnych poglądów środowiska, wśród którego wyrósł, a które tkwiło jeszcze w
średniowieczu. Te prymitywne poglądy, wypowiedziane przez Carlyle'a wpośród kultury XIX wieku,
wydały się nowością i wywołały entuzjazm, zwłaszcza w narodach silnych i bezwzględnych, dla których
były korzystne i wygodne.
DZIAŁANIE. W młodości nie znany nikomu, Carłyle stał się w wieku męskim postacią popularną, a
na starość autorytetem w rzeczach historii, filozofii, moralności. Choć uczoność jego była wątpliwa, oba
wielkie uniwersytety angielskie, Oksford i Cambridge, uczciły go doktoratem honorowym, a młodzież
dala mu dowód swego uznania wybierając go w 1865 r. rektorem uniwersytetu w Edynburgu.
Popularność jego powstała stąd, że przeciwstawiał się poglądom najbardziej w Anglii popularnym:
empiryzmowi i filozofii zdrowego rozsądku. Wszyscy, których one nie zadowalały, grupowali się dokoła
niego; i wszystkie opozycyjne, nieempirystyczne prądy w myśli angielskiej XIX wieku znajdowały w nim
oparcie. W szczególności John Ruskin (1819 - 1900), który dał w Anglii, a pośrednio i na kontynencie
początek prądowi uduchowionego estetyzmu, przejął spirytualistyczną koncepcję świata głoszoną przez
Carlyle'a,
57
zmieniwszy ją wszakże bardzo radykalnie, bo zamiast moralistycznego dał jej zabarwienie
estetyczne.
Carłyle oddziałał też poza granicami Anglii. Przede wszystkim filozof amerykański Raip
Waldo Emerson uważał siebie za ucznia Carlyle'a. Pozostał jednak bliższy ideom jego młodości
niż lat późniejszych: był taki, jaki byłby prawdopodobnie Carłyle, gdyby został przy swym
pierwotnym, abstrakcyjnym spirytualizmie, górnym i chmurnym, i nie zaczął moralizować i
naprawiać świata.
Będąc więcej artystą i działaczem niż myślicielem, Carłyle więcej dostarczył ludziom
bodźców do działania niż do myślenia. Tezy jego znalazły więcej oddźwięku w polityce niż w
filozofii, przede wszystkim teza, że siła jest prawem, a powodzenie dowodem słuszności. Nie
jest bezpodstawne twierdzenie, że ponosi część odpowiedzialności za wielkie wojny XX wieku:
podniecał bowiem ambicje i zaborczość Niemców, przedstawiając ich jako naród wybrany,
stworzony do rządzenia światem.
STIRNER, CARŁYLE A MARKS. Trudno o większe przeciwieństwo. Stirner domagał się,
by jednostka stała się od społeczeństwa niezależna; Marks wskazywał, że jest to niemożliwe, bo
każdy człowiek posiada cechy uwarunkowane przez społeczeństwo, do którego należy. Carłyle
wywodził, że dziejami 'świata kierują wielcy ludzie, którym podlegają masy, i że dzieje zależne
są od przypadku wydającego wielkich ludzi; Marks zaś dowodził, że dzieje są walką między
klasami społecznymi i że przebiegają z żelazną koniecznością. Jest rzeczą szczególną, że to ten
sam okres, a nawet te same lata wydały te przeciwstawne teorie: Bohaterowie Carlyle'a są z 1841
r., Jedyny Stirnera z 1845, Manifest komunistyczny Marksa i Engelsa z 1848.
FILOZOFIA WIARY: NEWMAN I KIERKEGAARD
Większość filozofów XIX wieku poszła za Comte'em, Millem, Marksem; wierzyła w potęgę
rozumu, obiektywność pojęć naukowych, niezłomność prawd przyrody. Ale była też mniejszość,
która stanęła na przeciwległym krańcu. Prawdom powszechnym przeciwstawiała prawdy
osobiste, rozumowi — uczucie, ogólnym pojęciom — konkretne przeżycia, wiedzy — wiarę.
Najwybitniejszymi przedstawicielami tej mniejszości był i Newman i Kierkegaard. Z
pozytywizmem mieli jedną cechę wspólną: niewiarę w systemy, w racjonalną metafizykę. Ale
poza tym wszystko ich dzieliło. Same ich zagadnienia były inne:
nie przyroda, lecz człowiek i Bóg. Powodzenie pozytywizmu uczyniło, że pozostali w cieniu.
Wiek XIX poszedł za pozytywizmem, nie za nimi. Byli nie tyle przedstawicielami swojej epoki,
ile prekursorami tej, co potem miała przyjść.